Więc od rana się leczymy, na śniadanie jaglanka bo odśluzowuje, potem starszy Chory zażyczył sobie kisiel, więc wykorzystałam go żeby im wtłoczyć trochę ziółek dlatego kisiel domowy z ostatnich już malin jakie ostały się w mojej zamrażarce, startym jabłkiem, łyżeczką lukrecji i tymianku i szczyptą imbiru, które okazują się być zbawieniem przy wyziębieniu i katarze.
A na obiad na razie tylko zupa.. Na drugie brak mi weny i sił.. Może potem coś wymyślę.
Zupa z warzyw korzeniowych
inspirowałam się tym przepisem
2 marchewki,
2 pietruszki
2 małe cebule
1 mały seler
1 ziemniak - odmiana o wdzęcznej nazwie Tajfun ;)
1 małe jabłko
łyżeczka świeżego, startego imbiru
szczypta chili
1 łyżka sosu tamari (można zamienić na niezbyt słony sojowy)
pieprz
pół łyżeczki tymianku
Warzywa pokroić w kostkę, wrzucić na rozgrzaną w garnku oliwę i dusić około 25 min, przed końcem dodając jabłko i imbir. Zalać wodą, tak by przykrywała warzywa, pogotować parę minut, dodać wszystkie przyprawy i zmiksować na krem.(moja bardzo zmiksowana nie jest a to dlatego że moja młodsza córka nie znosi jedzenia w formie papek i musi mieć grudki nawet w zupie krem...;) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz